Popularna platforma Vinted, dotąd kojarzona głównie z ekologiczną wymianą ubrań i domowym handlem „z drugiej ręki”, znalazła się pod lupą fiskusa. Użytkownicy, którzy sprzedają regularnie i w dużych ilościach, zaczęli otrzymywać wezwania do złożenia wyjaśnień. Ministerstwo Finansów nie zostawia wątpliwości – czasy, gdy sprzedaż internetowa uchodziła za całkowicie prywatną sprawę, właśnie się skończyły.
Vinted a unijna dyrektywa DAC7
Platformy takie jak Vinted, OLX czy Allegro od połowy 2024 roku objęte są nowymi przepisami unijnej dyrektywy DAC7, która nakazuje im raportowanie danych o najbardziej aktywnych sprzedawcach. Obowiązek dotyczy osób, które w ciągu roku przekraczają 30 transakcji lub 2000 euro przychodu, czyli około 9 tysięcy złotych. Po przekroczeniu tego progu platforma automatycznie przekazuje informacje do urzędu skarbowego.
To z pozoru techniczna zmiana, w praktyce oznacza jednak nową rzeczywistość dla tysięcy użytkowników. Wielu z nich nie prowadzi działalności gospodarczej, a mimo to sprzedaje ubrania, akcesoria czy kosmetyki w ilościach, które fiskus uznaje za „zorganizowaną sprzedaż”. W takich przypadkach urząd może wezwać do złożenia wyjaśnień, a nawet do zapłaty podatku.
Kontrole i wezwania – co robi Skarbówka?
Jak ustaliła „Wyborcza.biz”, od września urzędy skarbowe prowadzą akcję weryfikacyjną wobec użytkowników Vinted, którzy w ostatnich miesiącach uzyskali szczególnie wysokie przychody – od 30 do 40 tysięcy złotych rocznie. Dla jednych to drobny dorobek, dla innych pełnoprawny biznes. Skarbówka chce ustalić, które przypadki należy potraktować jak działalność handlową.
Na forach internetowych roi się od relacji użytkowników, którzy otrzymali telefony lub listy z prośbą o wyjaśnienie charakteru sprzedaży. Nie oznacza to automatycznie kar ani decyzji o podatku – urzędnicy przede wszystkim pytają, czy sprzedawane przedmioty pochodzą z prywatnego użytku, czy ze stałej działalności.
Między pasją a obowiązkiem fiskalnym
Dla wielu osób handel na Vinted to sposób na porządek w szafie i drobny zarobek, ale granica między okazjonalną sprzedażą a zorganizowanym handlem coraz bardziej się zaciera. Nowe przepisy mają wyrównać zasady – jeśli ktoś zarabia w sieci regularnie, powinien rozliczać się jak przedsiębiorca. To zmiana, która dla części użytkowników będzie bolesna, ale trudno ją nazwać zaskoczeniem.
Internetowa „gospodarka rzeczy używanych” dojrzewa, a wraz z nią dojrzewa fiskus. I choć urzędowe pisma mogą zepsuć humor bardziej niż nieudana transakcja, to warto pamiętać, że w epoce cyfrowych platform – anonimowość dawno przestała być częścią gry.