
IKEA Industry Poland, jeden z największych pracodawców w kraju, zakończyła 2024 rok serią zwolnień obejmujących blisko 300 osób. Choć firma pozostaje kluczowym filarem globalnej produkcji mebli marki, redukcje wpisują się w szerszy plan dostosowania działalności do spadającego popytu i zmian rynkowych. To znak, że po pandemicznym boomie przyszedł czas na chłodną kalkulację.
Mniej zamówień, więcej optymalizacji
Z zakładami w Goleniowie, Wielbarku i Resku pożegnało się łącznie 285 pracowników, podczas gdy jedynie Service Office zwiększył zatrudnienie o 30 osób. Firma tłumaczy decyzję spadkiem popytu na meble i koniecznością optymalizacji procesów operacyjnych. Mimo niższych przychodów – 5,81 mld zł wobec 6,1 mld rok wcześniej – IKEA poprawiła rentowność: marża brutto wzrosła do 6,53%, a EBITDA do 623,6 mln zł. Zysk operacyjny zwiększył się aż o 84,7%, choć wyższe koszty finansowe, głównie związane z kursami walut, obniżyły zysk netto do 116,7 mln zł. To paradoks współczesnego przemysłu – rosnąca efektywność w cieniu zwolnień.
Inwestycje mimo cięć
Wbrew pozorom, redukcje etatów nie oznaczają wycofania się z Polski. W 2024 roku IKEA zainwestowała ponad 352 mln zł w rozwój krajowych zakładów, w tym w nową halę produkcyjną i farmę fotowoltaiczną w Zbąszynku. Spółka przeznaczyła też 22 mln zł na modernizację linii technologicznych, które mają zwiększyć wydajność i ograniczyć zużycie energii. Jak podkreśla dyrektor zarządzający Jakub Jankowski, celem jest utrzymanie konkurencyjności i rozwój w duchu zrównoważonego biznesu.
Polska – serce produkcji IKEA
Polskie fabryki odpowiadają za około połowę światowej produkcji mebli drewnianych marki IKEA, w tym popularnych serii HEMNES, MALM, KALLAX czy BESTÅ. Choć rok 2024 przyniósł zwolnienia, to równocześnie potwierdził, że Polska pozostaje kluczowym ogniwem globalnego łańcucha produkcyjnego. W tle tli się pytanie, czy cyfrowa transformacja przemysłu pozwoli połączyć technologiczną efektywność z ludzką stabilnością zatrudnienia – i czy taki balans w ogóle jeszcze istnieje.