
We wrześniu inflacja w Polsce wyniosła 2,9 proc. rok do roku – dokładnie tyle samo według metodologii krajowej (CPI), jak i unijnej (HICP). To zaskakująca zgodność wskaźników i jednocześnie sygnał, że kraj awansuje w europejskim zestawieniu. Zajmujemy obecnie 12. miejsce w Unii Europejskiej, a jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy znacznie niżej.
Inflacja HICP i krajowy CPI po raz pierwszy równe
Przez długi czas Polska znajdowała się w czołówce państw o najwyższej inflacji w Europie, tuż za Węgrami. Teraz jednak sytuacja uległa poprawie – wskaźnik HICP wyniósł 2,9 proc. rok do roku, co dało nam 12. miejsce w Unii i 13. w Europie. To niewielki wzrost względem sierpnia (2,7 proc.), ale wciąż poziom, który można uznać za stabilny.
Z danych Eurostatu wynika, że nasz kraj systematycznie pnie się w rankingu – w maju byliśmy na 20. pozycji, w czerwcu na 18., a w lipcu na 14. Oznacza to, że dystans między Polską a krajami o bardziej ustabilizowanych cenach wyraźnie się skraca. Po latach, gdy inflacja była jednym z naszych największych problemów gospodarczych, można wreszcie mówić o oddechu.
Co drożeje, a co tanieje w polskich sklepach
Największe wzrosty cen objęły czekoladę (+31,3 proc.), jajka (+18 proc.) oraz wyroby tytoniowe i usługi internetowe (po +17,5 proc.). Na drugim biegunie znalazły się produkty, które mocno potaniały: cukier (-23 proc.), telefony komórkowe (-19,7 proc.) i ziemniaki (-11,2 proc.).
Dla konsumentów to mieszanina ulgi i frustracji – tanieje to, co codzienne, ale luksusowe drobiazgi, jak słodycze, stają się symbolem inflacyjnych kaprysów rynku. Tymczasem w całej Europie różnice są jeszcze większe: w Turcji energia cieplna zdrożała o ponad 100 proc., a w Bułgarii usługi szpitalne potaniały o 82 proc. Polska, przynajmniej na tle takich kontrastów, może dziś mówić o umiarkowanym spokoju cenowym – rzadkim zjawisku po burzliwych latach gospodarczej huśtawki.