
Tablice alimentacyjne miały być materiałem pomocniczym dla sądów rodzinnych. Tymczasem uruchomiły lawinę oburzenia, której resort sprawiedliwości nie był w stanie powstrzymać. Wyliczenia ekspertów pokazały, że wskazane tam kwoty alimentów w skrajnych przypadkach przewyższały zarobki płacącego rodzica. Ministerstwo musiało wycofać dokument.
Wskazówka, która wywołała ogólnokrajową panikę
Tablice alimentacyjne opublikowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości zostały oficjalnie wycofane. Resort tłumaczy, że materiał miał charakter wyłącznie pomocniczy — był skierowany do sądów i rodziców jako orientacyjne narzędzie do szacowania wysokości alimentów. Problem w tym, że wytyczne oparto na dochodach brutto, co w zestawieniu z rzeczywistą siłą nabywczą doprowadziło do kuriozalnych rezultatów.
Oburzenie nie dotyczyło wyłącznie wysokości samych alimentów. W praktyce sędziowie mogliby stosować te tablice bez pogłębionej analizy sytuacji finansowej konkretnego rodzica. Jak zauważyli eksperci, w niektórych przypadkach alimenty na trójkę dzieci przekraczały sumę dochodu netto — co oznaczałoby konieczność zadłużenia się, by wywiązać się z obowiązku.
Z matematyki do absurdu
Najgłośniejszy przykład dotyczył rodzica zarabiającego 24 401 zł brutto miesięcznie. Po odjęciu podatków zostawało mu nieco mniej niż 15 tys. zł netto, tymczasem alimenty na trójkę pełnoletnich dzieci wynosiłyby ponad 19 tys. zł. Oznacza to konieczność „dopłaty” w wysokości ponad 4 tys. zł do własnego obowiązku alimentacyjnego — fikcja finansowa, która mogła przerodzić się w dramatyczną rzeczywistość.
Ministerstwo wprawdzie zapisało w materiale mechanizm obniżania świadczeń w razie przekroczenia 2/3 dochodu brutto, ale i to rozwiązanie budziło wątpliwości. W jednym z przykładów podano, że przy pensji 9 tys. zł brutto alimenty miały wynieść 5280 zł — czyli niemal całą pensję netto, pozostawiając rodzicowi niespełna 1200 zł na utrzymanie. W skrajnych przypadkach, nawet przy dochodach nieprzekraczających 4300 zł netto, płacącemu pozostawało 160 zł miesięcznie.
Kiedy pomoc staje się opresją
Choć tablice nie miały mocy wiążącej i – jak podkreślano – nie stanowiły źródła prawa, to dla wielu sędziów mogłyby stać się wygodnym narzędziem do automatyzacji decyzji. I właśnie to budziło największy niepokój. W dobie przeciążonych sądów i ograniczonego dostępu do indywidualnych analiz majątkowych rodziców, ryzyko zastosowania takiej tabeli bez refleksji było realne.
W tle pozostaje pytanie — nie o intencje, ale o odpowiedzialność. Pomocniczy charakter dokumentu nie zmienia faktu, że mógł doprowadzić do zapaści osobistej setek osób. Czy wskazówka, która zostawia rodzicowi 160 zł na miesiąc, rzeczywiście pomaga wymierzyć sprawiedliwość?