
Letnie wyjazdy za granicę, przez lata traktowane niemal jak rytuał, dziś przestają być oczywistym wyborem. Choć różnica w wynagrodzeniach nadal działa na korzyść Zachodu, rosnące płace w Polsce, spadek inflacji i bardziej świadome podejście kandydatów zmieniają układ sił. Dla wielu młodych ludzi wyjazd „na saksy” to już nie konieczność – to decyzja, która musi mieć sens.
Sezonówka bez przebicia
Jeszcze dekadę temu studenci i osoby bez doświadczenia chętnie ruszali do Niemiec, Holandii czy Francji, licząc na kilkukrotne przebicie zarobków w porównaniu z ofertami z Polski. Dziś ta różnica stopniała o połowę, a rosnące płace minimalne – w tym roku to 4700 zł brutto – pozwalają zarobić w kraju niemal tyle samo, co na prostych stanowiskach w Europie Zachodniej. Zwłaszcza że osoby do 26. roku życia nie płacą podatku dochodowego i często pracują na umowie zleceniu.
Zagraniczne stawki 9–12 euro na rękę nie robią już wrażenia, gdy polscy pracownicy budowlani inkasują 35–50 zł netto za godzinę. Przy tym odpadają koszty transportu, zakwaterowania i wyżywienia, które na Zachodzie coraz częściej trzeba doliczyć do kalkulacji. – Polacy nie wyjeżdżają już „za chlebem”, tylko z planem – zauważa Łukasz Kozioł z agencji Work4YouGlobal. Liczy się nie tylko stawka, ale cały pakiet – od opinii o pracodawcy po standard mieszkania.
Czas na selekcję
Jak wynika z obserwacji agencji pracy, spadek zainteresowania krótkimi wyjazdami sezonowymi jest widoczny, choć liczba ofert się nie zmniejsza. Po prostu kandydaci wybierają ostrożniej, celując w dłuższe kontrakty i lepiej płatne zawody. Fachowcy, tacy jak operatorzy CNC, spawacze czy operatorzy wózków widłowych, mogą liczyć na nawet 18 euro netto za godzinę w Skandynawii. Takie oferty przyciągają tych, którzy planują zostać za granicą przez pół roku lub dłużej – często z konkretnym celem, jak np. zakup mieszkania czy budowa domu w Polsce.
– Najważniejszym motywatorem pozostają finanse – ale nie każdy wyjazd się dziś opłaca, mówi Agnieszka Żak z Gi Group. Krótkie saksy, często spontaniczne, powoli odchodzą do przeszłości. Kandydaci pytają o wszystko: nie tylko o zarobki, ale też o realia życia na miejscu, relacje z przełożonymi czy elastyczność grafiku. Nawet wakacyjna opieka nad seniorami w Niemczech, jeszcze kilka lat temu popularna wśród nauczycielek, dziś nie znajduje wielu chętnych.
Inflacja w dół, kalkulacje w górę
Zainteresowanie saksami rosło szczególnie wtedy, gdy w Polsce szalała inflacja. Gdy ceny w kraju puchły z miesiąca na miesiąc, zagraniczne euro wydawało się bezpiecznym ratunkiem. Dziś, gdy inflacja ustabilizowała się na niskim poziomie, wyjazd musi być czymś więcej niż doraźnym zarobkiem. W 2023 roku liczba aplikacji na zagraniczne ogłoszenia spadła o 25 proc. względem szczytu, a w ubiegłym roku tylko 150 tys. osób wyjechało do pracy przez agencje – najmniej od 2017 roku.
Jednocześnie rosną deklaracje chęci dłuższego pobytu za granicą. Według badania Gi Group, aż 16,3 proc. pracujących Polaków rozważa wyjazd na minimum sześć miesięcy, co pokazuje, że emigracja zarobkowa nie zanika – ale zmienia formę, skalę i motywację. Polacy coraz częściej liczą, planują, analizują. Wyjeżdżają rzadziej, ale skuteczniej – z większym zyskiem i jasnym celem. Saksy przestały być przygodą – stały się projektem inwestycyjnym.